Miłość Chrystusowa jedyną drogą

Opublikowano
Abhishek_Scariya

Miłość jest wtedy, gdy dajesz, aż zaczyna to boleć, a potem dajesz jeszcze trochę, aż umrzesz. Kochasz jednak dalej, aż rozerwiesz okowy śmierci i powstaniesz z martwych, by kochać!

Właśnie dlatego czcimy Jezusa, Syna Boga Najwyższego.

Gdy po wielu latach odosobnienia i nieludzkich tortur pastor Richard Wurmbrand wyszedł z więzienia, powiedział swojemu synowi, że w więzieniu nauczył się, iż najlepszą drogą życia jest – miłość. Do takiego samego wniosku doszedł dawny zaciekły prześladowca chrześcijan, apostoł Paweł. Pisząc do wierzących w Koryncie, którzy żarliwie, aczkolwiek często dość chaotycznie, poszukiwali najlepszego sposobu wyrażania swojej wiary, stwierdził: „A ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą” (1 Kor 12,31). Po czym napisał słynny hymn – o miłości.

W bardzo prostych słowach prawdę tę wyraził sam Jezus: „Nowe przykazanie wam daję, abyście się wzajemnie miłowali. Jak Ja was umiłowałem, tak i wy miłujcie jedni drugich. Po tym wszyscy poznają, że jesteście Moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13,34-35). A nieco później, kończąc modlitwę o jedność Kościoła, tak oto ujął swój nadrzędny cel: „aby miłość, którą Mnie umiłowałeś, była w nich i abym Ja był w nich” (J 17,26).

Kościół prześladowany może nas wiele nauczyć o praktycznym zastosowaniu miłości Chrystusowej. Słowa Szczepana umierającego pod ciosami kamieni: „Panie, nie pamiętaj im tego grzechu”, rozbrzmiewały i wciąż rozbrzmiewają z ust niezliczonej rzeczy męczenników, którzy zamiast szukać odwetu, okazują przebaczenie i miłość nawet najbardziej bezwzględnym oprawcom. Martin Luther King powiedział: „Miłość to jedyna siła zdolna przekształcić wroga w przyjaciela”. Fakty dowodzą, że tak jest rzeczywiście. Mieczem można wroga zabić, można go sobie podporządkować, uczynić zeń niewolnika, ale nigdy nie uda się zmienić jego serca. Nigdy nie stanie się on naszym oddanym przyjacielem. Tylko Boża miłość potrafi dokonać takiej przemiany.

Nie zapominajmy, że każdy chrześcijanin, który kiedykolwiek oddał życie za Jezusa, był przed nawróceniem Jego nieprzyjacielem (Rz 5,10). Apostoł Paweł, który także poniósł śmierć męczeńską, zaczynał jako bluźnierca, prześladowca i zuchwalec (1 Tm 1,13). Jednak na swej drodze spotkał prawdziwą miłość – objawioną poprzez Kościół. Szczepan, w którego ukamienowaniu brał czynny udział, prosił Boga o przebaczenie dla niego. Ananiasz, którego jechał wtrącić do więzienia, przyszedł do niego, aby przywrócić mu wzrok. Barnaba, którego, podobnie jak wszystkich innych wyznawców Chrystusa, miał kiedyś w nienawiści, wziął go pod swoje skrzydła i wprowadził do grona apostołów. Jezus nie tylko osobiście spotkał się z Pawłem na drodze do Damaszku, lecz także posłał do niego swój Kościół pełen bezwarunkowej miłości. I ta miłość go zmieniła – całkowicie i na zawsze.

Jednak Kościół prześladowany także potrzebuje miłości – naszej miłości. Przede wszystkim nasi bracia i siostry powinni wiedzieć, że nie są sami. Musimy zadbać o to, by dowiedzieli się, że jesteśmy z nimi w ich niedoli. Modlitwa wstawiennicza, pisanie listów i kartek do więźniów, pomoc finansowa i materialna, osobisty kontakt – każdy z nas w ten czy inny sposób może dodać im otuchy, umocnić ich wiarę, podtrzymać nadzieję w ich sercach.

Kościół prześladowany nie jest doskonały. Ma swoje słabości, błędy doktrynalne, a niejednokrotnie nie należy do „naszego” nurtu chrześcijaństwa. Co wtedy? Jak okazywać miłość? Zwyczajnie, tak jak Jezus. Kościół w Pergamonie miał poważne problemy z grupą nauczycieli szerzących fałszywe nauki na wzór starotestamentowego Balaama. W liście skierowanym do pergamońskich chrześcijan Jezus zwrócił im na to uwagę i wezwał do zmiany, ale nie przeoczył faktu, że ten sam kościół wydał właśnie męczennika – Antypasa.

Służąc prześladowanemu Kościołowi, nie musimy utożsamiać się z naukami Balaama, ale nie możemy pozwolić, by Balaam przesłonił nam Antypasa, który właśnie oddał życie za wiarę i od samego Chrystusa otrzymał zaszczytny tytuł „Mój wierny świadek” (Ap 2,13). Naszym obowiązkiem jest odnalezienie każdego Antypasa, każdego wiernego świadka Chrystusa, niezależnie od tego, do jakiego kościoła należy, i okazanie mu wszelkiego możliwego wsparcia. Dlaczego? Być może po to, by nie umierał w samotności, w poczuciu, że nikt nie interesuje się jego losem. Być może uda się go wydostać z więzienia, zanim zostanie stracony i tak jak apostoł Piotr podejmie dalej swoją służbę. Być może ma żonę i dzieci, które zostały bez środków do życia. Być może szatan chce poprzez jego śmierć złamać ducha jego przyjaciół, zastraszyć ich i zniechęcić. Być może taka właśnie jest miłość… Chrystusowa.

Maciej Wilkosz