Służmy im – wzorem Onezyfora

Opublikowano
onezyfor

Ale jak? Co możemy zrobić, by okazać wsparcie naszym prześladowanym braciom i siostrom w wierze? Biblia jak zwykle podaje nam cenne wskazówki. Bardzo dobrym przykładem jest Onezyfor, zwykły chrześcijanin, który jednak okazał się wielkim oparciem dla samego apostoła Pawła. Oczekujący w rzymskim więzieniu na niemal pewny wyrok śmierci, Paweł napisał:

Niech Pan okaże miłosierdzie domowi Onezyfora, bo wiele razy mnie pocieszył i nie wstydził się moich kajdan, ale, gdy się znalazł w Rzymie, gorliwie mnie poszukiwał, i znalazł. (2 Tm 1,16-17)

W słowach tych zawiera się właściwie kwintesencja służby na rzecz prześladowanych chrześcijan. Przyjrzyjmy się im nieco bliżej.

 

Wiele razy mnie pocieszył

Onezyfor wielokrotnie pokrzepiał Pawła. Jego posługa nie ograniczała się do okazjonalnej modlitwy czy też zdawkowego: „Niech Bóg cię błogosławi”. Był wytrwały. Stał wiernie u boku apostoła. Wiedział bowiem, że służba prześladowanym za wiarę nie może być dorywcza. Nasze modlitwy, miłość i wsparcie muszą stale płynąć do nich szerokim strumieniem. Jeżeli napisaliśmy do jakiegoś więźnia kartkę lub list, módlmy się nadal za niego, dowiadujmy się o jego los. Niech na zawsze pozostanie on bliski naszemu sercu. Jeżeli poruszyła nas czyjaś niedola, nie zapominajmy o nim w natłoku codziennych zajęć, lecz łączmy się z nim sercem i duchem, a jeśli to możliwe także czynem.

 

Nie wstydził się moich kajdan

Po aresztowaniu Pawła niektórzy chrześcijanie odwrócili się od niego. Wstydzili się go. Któż chciałby uchodzić za współpracownika przestępcy? Onezyfor jednak rozumował zupełnie inaczej. Nie wstydził się kajdan Pawła, jego więzów, lochu i wyroku. Paweł pozostawał dla niego bratem w Chrystusie i wiernym sługą Ewangelii. Utożsamił się z jego cierpieniem. Kochał go, a prawdziwa miłość nigdy nie wstydzi się tego, kogo miłuje. Onezyfor nie dbał o swoją reputację i nie miał zamiaru zachować swojej pozycji społecznej kosztem relacji z Pawłem, który tak bardzo potrzebował jego przyjaźni.

Dosyć łatwo przychodzi nam przyznać się do powiązań z popularnym chrześcijańskim mówcą, pisarzem czy artystą. Czy jednak utożsamimy się również z nigeryjskim dzieckiem, osieroconym w wyniku muzułmańskich pogromów, indyjską wdową po brutalnie zamordowanym ewangeliście, osamotnionym więźniem w pakistańskim więzieniu? Czy powiemy o nich: To są moi bracia i siostry, jestem jednym z nich, ich cierpienie jest moim cierpieniem?

 

Gorliwie mnie poszukiwał i znalazł

Gdy Paweł został osadzony w ponurym rzymskim więzieniu, jego adresu nie podano do publicznej wiadomości. Podobnie postępuje obecnie wiele reżimów, usiłujących ukryć fakt, że pod ich rządami prowadzone są szeroko zakrojone prześladowania chrześcijan. Nie chcą, by ktokolwiek dowiedział się o okrucieństwach popełnianych na ludziach wierzących. Najlepiej, by cierpieli oni w samotności, gdyż wtedy łatwiej będzie ich złamać, pozbawić nadziei i chęci do dalszego stawiania oporu złu w imię Chrystusa.

Onezyfor nie ugiął się pod presją ze strony władzy rzymskiej i w samym sercu imperium z narażeniem życia podjął poszukiwania tego, który został uznany za wroga państwa. W końcu odnalazł Pawła i podał mu pomocną dłoń, której ten tak bardzo potrzebował.

Nie wszyscy możemy wyruszyć do odległych krajów, by nieść otuchę cierpiącym. Każdy z nas jednak może zadać sobie nieco trudu i odnaleźć informacje na temat więzionych, okaleczonych, osieroconych, osamotnionych. A gdy już poznamy historię ich życia, zobaczymy ich twarz na zdjęciu, nie zapominajmy. To prawda, że często mamy niewielki wpływ na zmianę ich położenia. Możemy jednak zmienić swoje nastawienie i złączyć się z nimi w naszych modlitwach, i nie dopuścić, by cierpieli w osamotnieniu.

Maciej Wilkosz