Normalne życie chrześcijańskie
Opublikowano
Ή φιλαδελφία μενέτω – Miłość braterska niechaj trwa. Tymi słowami rozpoczyna się trzynasty rozdział Listu do Hebrajczyków. Następnie autor podaje trzy praktyczne sposoby wyrażania Bożej miłości w gronie osób wierzących. W wersecie drugim czytamy o kluczowym znaczeniu gościnności, a w czwartym o wysokim poszanowaniu, jakim powinniśmy darzyć relacje małżeńskie. Miłość braterska trwa zatem, gdy małżonkowie dbają o siebie nawzajem i otwierają swój dom, by ciepłem swojej miłości objąć także inne osoby. Wszyscy zgodzimy się chyba, że gościnność i trwanie w związku małżeńskim należą do normalnego życia chrześcijańskiego. Nie stanowią jakiegoś dodatku bądź zadania dla specjalnie wyselekcjonowanej grupy duchowych komandosów. Zdumiewające jednak jest to, że między te dwa podstawowe i oczywiste dla każdego z nas zalecenia natchniony przez Ducha Świętego autor wplata następujące słowa:
Pamiętajcie o więźniach, jakbyście współwięźniami byli, o uciskanych, skoro sami również w ciele jesteście.
Innymi słowy, pamiętajcie o prześladowanych za wiarę chrześcijanach – waszych braciach i siostrach w Chrystusie, którzy przebywają w więzieniach (podobnie jak Tymoteusz, o którego wyjściu na wolność czytamy nieco dalej w wersecie 23) i przechodzą przez wiele trudnych i bolesnych doświadczeń. Utożsamcie się z nimi bezgranicznie – tak, jakbyście sami byli na ich miejscu. Najwyraźniej zarówno dla autora, jak i odbiorców tego listu kwestia prześladowań nie była czymś odległym i bliżej nieokreślonym, lecz stanowiła integralną część ich codzienności, w równym stopniu jak gościnność i małżeństwo.
Z kolei apostoł Paweł, pouczając Tymoteusza o tym, które wdowy należy objąć szczególną opieką kościoła, stwierdza, że mają one mieć dobre imię z powodu szlachetnych uczynków. Jakich? Że dzieci wychowywały, że gościny udzielały, że świętym nogi umywały, że prześladowanych wspomagały (1 Tm 5,10). Wychowanie dzieci, gościnność, służba w kościele i pomoc prześladowanym znowu stoją tu obok siebie jako znaki rozpoznawcze prawdziwie pobożnej kobiety. Takie bowiem było normalne życie chrześcijańskie pierwszych chrześcijan.
W niemal każdym zborze, kościele, parafii i wspólnocie w naszym kraju można bardzo wiele dowiedzieć się na temat wychowywania dzieci, małżeństwa, gościnności i służby. To dobrze. Powinniśmy o tym nauczać, bo są to sprawy ważne i nie możemy sobie pozwolić na ich zaniedbywanie. Często jednak umyka nam równie istotny dla nowotestamentowych chrześcijan temat prześladowań naszych braci i sióstr w Chrystusie. Dla nich był to nieodłączny element ich pobożności, dla nas niejednokrotnie pozostaje odległym, bliżej niesprecyzowanym zagadnieniem, którym zajmuje się wąska grupa specjalistów.
Niekiedy taka postawa wynika z niewiedzy. Nikt nie powiedział nam, że w Burkinie Faso chrześcijanie są mordowani przez zbrojne bandy dżihadystów i masowo wypędzani ze swoich domów; że w Korei Północnej znoszą nieludzkie katusze w obozach koncentracyjnych; że w Pakistanie młode chrześcijanki są napastowane, porywane i zmuszane do małżeństwa z muzułmanami; że na północy Nigerii mieszkają tysiące chrześcijańskich wdów i sierot, których mężowie i ojcowie zostali zabici przez islamistów z Boko Haram i ludu Fulbe. Gdybyśmy tylko wiedzieli, nie pozostalibyśmy przecież obojętni…
Innym powodem takiego stanu rzeczy jest obawa, że prześladowania chrześcijan to kolejny temat zastępczy promowany przez grupę zapaleńców o nieco zawężonym spojrzeniu na chrześcijaństwo. Ileż tego rodzaju prądów, nurtów, nauczań, ruchów przetoczyło się przez nasze kościoły?! Poza chwilową fascynacją nie wniosły jednak niczego trwałego. Chciałbym jednak z całym przekonaniem stwierdzić, że prześladowania milionów naszych braci i sióstr w Chrystusie w siedemdziesięciu krajach na świecie to nie jest temat zastępczy, lecz rzeczywistość, z którą każdy, kto poważnie traktuje nauczanie Nowego Testamentu, powinien się zmierzyć. Nie chodzi przy tym o to, aby od dzisiaj zajmować się tylko prześladowaniami, lecz o to, by pośród innych naszych zajęć, służb i dobrych uczynków także pamiętać o tych, którzy tak bardzo zasługują na naszą aktywną, przeradzającą się w czyn pamięć. Takie jest bowiem normalne życie chrześcijańskie.
Maciej Wilkosz